Goniąc marzenia
Czy wszyscy wszystko możemy?


Ludzie, nie sprzedawajcie swych marzeń,
Nie wiadomo co się jeszcze wydarzy w naszych snach.

Marzenia. Któż z nas nie marzył? Marzył Ikar, który za swe marzenia zapłacił - jak wielu po nim - swym życiem, marzył Kolumb, który uwierzył w Ziemi czarodziejski kształt i wydeptywał ścieżki u współczesnych mu sponsorów, marzył pan
i jego niewolnik, Don Kichot i jego giermek, uczony i analfabeta. I tak od zawsze.
Gdzie rodzą się nasze marzenia? Dlaczego istnieją? Czy można żyć bez marzeń?


Za siedmioma morzami, za siedmioma górami – tak zaczynają się bajki, które rodzice czytają swym dzieciom, rozwijając ich wyobraźnię i budząc pierwsze marzenia. Czy nie fajnie byłoby zostać księciem, Kopciuszkiem czy chodźmy Czerwonym Kapturkiem? Czy nie byłoby frajdą znaleźć swoją czarodziejską szafę, by wraz z Zuzanną i Tumnusem wędrować przez Narnię? Te pierwsze marzenia rosną wraz z dziećmi, stają się bardziej przyziemne. Oto chłopcy chcą zostać policjantami lub strażakami, dziewczynki chcą zostać modelkami czy nauczycielkami – zawsze w swych marzeniach sięgają wysoko, a na ich kierunek mają wpływ aktualne seriale, reklamy telewizyjne czy chęć naśladowania szkolnej nauczycielki.


Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki.

I oto nadchodzi czas pierwszych, brutalnych weryfikacji. Uczniowie gimnazjum znają już swą wartość, ale i swoje ograniczenia, więc gdy piszą o przyszłości w klasowym tableau, dzielą swe marzenia na te bardziej wg nich realne – zdobycie dobrego zawodu, założenie rodziny, posiadanie dzieci, oraz te, które wydają się być poza zasięgiem, a więc szalone – podróże, bogactwo, sława. Przez lata edukacji szkolnej stawiano przed nimi coraz to nowe zadania, podnoszono poprzeczkę wymagań, rozbudzano aspiracje [czytaj: pomagano kreować marzenia], mobilizowano do codziennej walki. Stawianie wysokich wymagań i pomoc w ich spełnianiu pozwalała ukształtować w nich świadomość, że marzenia stanowią bodziec do rozwoju, a rozwój i systematyczność pozwalają spełniać marzenia. Wiedzą, że to marzenia dodają sił do codziennych zmagań, zaś ich realizacja dopinguje i nadaje sens życiu. I z tą wiedzą, garścią doświadczenia i zasobem marzeń ruszają w życie.

Owoce, o których się marzy, nigdy nie są robaczywe.

Czy zatem nasze marzenia są nasze? Jesteśmy owocem genetyki i środowiska. O czym innym marzy Eskimos, o czymś innym Afrykanin.


Mądrzy rodzice kierując krokami swego dziecka pozwalają mu na popełnianie błędów, na jego własne marzenia. Zdarza się, że rodzice pragną, by dzieci realizowały ich marzenia, często te, które sami śnili przed laty, które nie dane było im zrealizować. W ten sposób nie tylko nie uszczęśliwiają swe dzieci, ale również dawne marzenia blakną, tracą na wartości, nie są tym, czym się wydawały. Bo własne marzenia zawsze są piękne, cudze mogą być koszmarem, własne dają impuls do działania, cudze mogą być ciężarem. Niejedno małżeństwo jest na to dowodem, niejedna rozchwiana osobowość owocem realizacji cudzych marzeń.


Niektórzy patrzą na świat i pytają: Dlaczego? Inni patrzą na swoje marzenia i pytają: Dlaczego nie?

Czy istnieją granice dla naszych marzeń? Pewnie istnieją, ale jak powiedział James Stringham: Przeszkody są to straszne rzeczy, które widzimy, kiedy spuszczamy z oczu cel. Czy martwili się granicami ci, którzy w małych łupinach puszczali się
w nieznane, by poszerzyć wiedzę o świecie i napełnić trzos? Czy myśleli o ograniczeniach ci, którzy pracując w dzień na swe utrzymanie, nocą zasypiali nad książką w uniwersyteckiej bibliotece? Czy myśleli o niemożliwym ci, którzy lądowali na Księżycu i ci, którzy uparcie starali się o posiadanie potomstwa? Tyle ludzi, tyle marzeń, tyle radości ale i rozczarowań.
Bo nie zawsze marzenia nic nie kosztują. I choć ponoć największym przeciwnikiem marzeń jest portfel, to często cena za realizację marzeń jest wysoka. Gdy Otto Lilienthal - pierwszy prawdziwy Ikar - umierał po wypadku na swej lotni, miał powiedzieć: Pewne niewielkie poświęcenia należy ponieść. Sięgając do biografii tych, którzy zostawili swój ślad widzimy, że nie stawiali granic swym marzeniom oraz byli gotowi na wyrzeczenia i ofiary, by dopiąć celu.
Dzięki nim mamy dziś telefon w kieszeni i brak granic, antybiotyki i książkę dla każdego, internet i obfitość pożywienia. Stoimy na ramionach olbrzymów, którzy nie bali się marzyć.

Nadzieja jest matką głupich, co nie przeszkadza jej być uroczą kochanką odważnych. Stanisław Jerzy Lec

Nadzieja umiera ostatnia – tak mówią ci, którzy nie mają już sił marzyć. Nadzieja z marzeniami ma bowiem niewiele wspólnego. Realizacja marzeń zależy w dużej mierze od nas, spełnienie nadziei nie jest w naszej mocy. Ci, którzy kupują kupon totolotka dają co prawda szansę losowi, jednak nie mają żadnego wpływu na to, co się zdarzy. Nadzieja – zdaniem niektórych – jest gorsza od śmierci, gdyż z nadzieją wiąże się niekończący się ból, zaś śmierć ból kończy. Oczywiście jest to zdanie niektórych żyjących, martwych nie pytano o zdanie w tej materii :)


Możemy też mówić o negatywnych marzeniach – pewnie będzie bolała mnie głowa, i tak dostanę jedynkę, pewnie dziewczyna mnie rzuci, pewnie, pewnie ...
W książkach De Mello, który wiele pisze o marzeniach właśnie, przebija się zasada: jeśli czegoś chcesz, wszechświat zrobi wszystko, byś to osiągnął. To mechanizm psychologiczny znany jako samospełniająca się przepowiednia. Zatem mogą się spełniać również przepowiednie negatywne – chcesz, to masz.
Dlatego ponoć optymiści ze swymi pozytywnymi marzeniami żyją dłużej i ciekawiej.
Idźmy ich śladem.


Gwiazdy są po to, żeby nam pokazać, jak daleko mogą dotrzeć pragnienia. Trzeba sięgać dalej niż na wyciągnięcie ręki, bo po cóż byłoby niebo?

Zdolność do marzeń - tak jak instynkt samozachowawczy - jest istotą naszego ja. Marzenia stanowią podstawę w naszym rozwoju osobniczym i w rozwoju całej ludzkości, a bez marzeń ciągle hasalibyśmy po afrykańskich stepach. To nasza prawa półkula mózgu jest bardziej „szalona” - odpowiada za kreatywność, wyobraźnię, intuicję, emocje i myślenie abstrakcyjne. Tam więc muszą się rodzić również nasze marzenia, te wielkie, długodystansowe, jak i te małe, codzienne. Nie stawiajmy im granic, jeszcze nikt nie rozbił się o niebo.




Pamiętajmy jednak, że marzenie jest zawsze początkiem drogi. I choć Lew Tołstoj powiedział, że: Wieczna omyłka, jakiej ulegają ludzie, to utożsamianie szczęścia ze spełnieniem marzeń - to spełnianie marzeń może nieść szczęście, a przecież istniejemy po to, by czynić dobro i być szczęśliwymi. Mamy prawo do marzeń – niezależnie od wieku czy stanu posiadania. Mamy również prawo do dzielenia się marzeniami, bo marzenia powinno się butelkować i sprzedawać zniechęconym – są lekiem na szarość i bylejakość.


Miejmy marzenia, nie tylko wtedy, gdy spada gwiazda czy gaśnie zdmuchnięta na torcie świeczka. Marzenia są motorem naszych działań, zatem odpalajmy go codziennie i liczmy na to, że wszechświat chętnie posłucha naszych próśb i pomoże zrealizować nawet te szalone.

I choć nie wszyscy wszystko możemy, to sięgnijmy po marzenia już dziś.

Sięgnijmy do swoich gwiazd.

WS


Copyright: D&W Salamon. Cieszyna 2016