Rodzina z Nazaretu i jej problemy


Przyglądam się Rodzinie z Nazaretu przez pryzmat problemów tylko ludzkich. Co czuła matka, co przeżywał ojciec mając do wypełnienia dość nietypową misję.

Józef jest cieślą, można powiedzieć: ma fach w ręku - dobrze płatny zawód. Maryja, uboga i skromna dziewczyna, przestrzega wszelkich zasad przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Są ludźmi takimi jak my. Osadzeni w odległym
o ponad dwa tysiące lat czasie, wiodą życie zgodne z tamtejszą tradycją. Nie chcą burzyć istniejącego porządku. Dzieciństwo. Młodość. Dorosłość. Są zaręczeni i przed mającymi nadejść zaślubinami, po których Maryja ma wejść pod dach Józefa. Żadnych skandali, wszystko przebiega tak, jak nakazuje tradycja. Ale nagle rodzą się plotki, sytuacja się komplikuje, grozi ośmieszeniem Józefowi i potępieniem Maryi, a argumentom narzeczonej trudno dać wiarę. I wtedy przychodzi taki moment, że trzeba w oparciu o prorocze słowa podjąć trudną decyzję dotyczącą dalszego życia.
Decyzję, która zburzy istniejący ład rodzinny i społeczny, a im przysporzy sporo ziemskich problemów.




W ubogiej stajence rodzi się Jezus – Syn Boży. Jego rodzicami stają się Maryja i Józef.
Na pewno przeżywają radość z narodzin dziecka. Taką radość, którą przeżywa każdy rodzic, gdy po raz pierwszy bierze w swoje ręce malutką kruszynkę, niewinną dziecinę całkowicie zależną od niego. Równocześnie doświadczają biedy, wyobcowania i wypchnięcia poza nawias wspólnoty: dla biednej rodziny, ciężarnej kobiety nie ma miejsc noclegowych
w betlejemskich gospodach. Wszystkie drzwi bogatego świata są zamknięte.


Kto przychodzi im z pomocą?
Ci, którzy ze względu na swoją pracę żyją na marginesie społeczeństwa. "Pasterze, mężczyźni i kobiety, od których należało trzymać się z daleka, bać się, byli uważani za pogan pośród wierzących, grzeszników pośród sprawiedliwych, obcych między obywatelami" – [cytat z homilii papieża Franciszka].

Gdyby w tamtym czasie istniały współczesne instytucje wspomagające rodzinę, zapewne Rodzina z Nazaretu otrzymałaby dość niepochlebne opinie. Niektóre z nich brzmiałyby pewnie tak: Rodzice nie motywują dziecka do odnoszenia sukcesów.



Syn nie idzie w ślady ojca, przysparza sporo problemów. Jest niezdyscyplinowany, wdaje się w filozoficzne dyskusje z dorosłymi podważając ich autorytet, czym demoralizuje innych. Nie przestrzega w pełni zasad obowiązującej religii, ma zaburzony obraz świata, krytykuje nadmierne bogacenie się oraz przebywa w towarzystwie osób o podejrzanej reputacji, a nawet staje w ich obronie – ma poglądy nieadekwatne do obowiązujących norm. Co najgorsze, wytyka błędy duchowieństwu, krytykuje skostniałą literę prawa, podaje się za Syna jedynego Boga, czyli zwariował lub bluźni itd., itd.


Co sądziła o tym wszystkim Maryja, gdy nagle, w wieku trzydziestu lat jej Syn opuścił dom i rozpoczął swe nauczanie, gdy wyszedł spośród ubogich, by ubogim głosić dobrą nowinę? Gdy porzucił dom, a za swą rodzinę uznał ludzi ze społecznych nizin?
Co czuła Maryja, gdy jej sąsiedzi, znajomi, miejscowi krezusi, którzy mieli dzieci robiące karierę, uznanie społeczne, autorytet, krzyczeli, że Syn jest przestępcą i powinien ponieść najstraszniejszą karę? Co czuła, gdy stróże ówczesnego prawa potwierdzili ten fakt i wydali wyrok skazujący na najstraszniejszą śmierć? Co czuła, gdy zgasła ostatnia nadzieja
i okazało się, że przestępca Barabasz ma większy autorytet opinii publicznej i to on zasługuje na prawo łaski?
A potem była świadkiem jego strasznej śmierci i matką człowieka, który oszukał swoich uczniów, uczniów którzy mieli swoje plany, którzy marzyli o purpurze i miejscu przy królewskim stole. Gdy inni świętowali szabat, dla Maryi był czas beznadziei, była matką przestępcy. Tak przecież orzekł sąd dwu instancji. Tak potwierdzili świadkowie na zeznaniach których sąd oparł wyrok.



Rodzina z Nazaretu podczas ziemskiego życia "zakosztowała" wszystkich najgorszych, najstraszniejszych ludzkich problemów. Takich problemów, z którymi człowiek zmaga się
w każdej epoce i w każdym czasie. Życie nie było i nie jest łatwe. Każdy z nas jest ogniwem w łańcuchu wspólnoty rodzinnej, środowiskowej, religijnej, państwowej.
Święta Rodzina jest przykładem, że nasze sądy, nasze oceny drugiego człowieka mogą nie pokrywać się z rzeczywistością. Można zabić niewinnego człowieka, a rzucone słowa ranią bardziej niż kamienie.


Stojąc przed modelem betlejemskiej stajenki pomyślmy przez chwilę, jak toczyły się losy tej zwyczajnej, ubogiej, żydowskiej rodziny, zarówno przed jak i po tym wydarzeniu zmieniającym świat.

A gdyby dziś Chrystus narodził się ponownie? Może przyszedłby na świat w rodzinie Twojego sąsiada? A może w rodzinie uchodźcy kołatającej do naszych drzwi i proszącej o azyl? Kto przybyłby dziś z wizytą i darami? Kim byliby współcześni faryzeusze i uczeni w piśmie, a kto odegrałby rolę żydowskiego Sanchedrynu skazującego go na śmierć? I kto byłby Szymonem z Cyreny, a kto Weroniką? Może właśnie Ty?

A może stałbyś w krzyczącym tłumie?


Dorota Salamon


Copyright: D&W Salamon. Cieszyna 2016