Przez Czeremchę na Kamień

Zapoznaj się z legendą


Czas marszu: 5 godz.
Odległość: 14,5 km
Poziom trudności: trudny


Ważne linki:
  Mapa szlaków turystycznych




Są takie miejsca, zapomniane przez zamożniejszą część świata, brzydsze, czy w pewien sposób gorsze w jej oczach, prymitywne i zacofane na tle nowoczesnej teraźniejszości, omijane przez mknących w klimatyzowanych samochodach w wiecznym pędzie donikąd. Zaznaczone tylko na bardzo dokładnych mapach, zapraszają wędrowca, by w ciszy i samotności zastanowił się nad nikłością ludzkiego bytu w ogóle i swoim własnym w szczególności.


Pięć wieków temu, na południe od Jaślisk, nadgranicznego miasteczka leżącego na szlaku węgierskim, w dolinie rzeczki Bielcza, powołano do istnienia dwie wioski. Ich nazwy nie były wymyślne. Ot założyciele rozejrzeli się wokół i biorąc pod uwagę przeważający w okolicy drzewostan zdecydowali: Lipowiec i Czeremcha. Tereny te należały wówczas do biskupa przemyskiego, który dołożył starań, by wykorzystać do maksimum strategiczne położenie zarówno samych Jaślisk, jak i nowo założonych wsi. I tak, królewskie przywileje pozwalały miejscowym bogacić się kosztem kupców ciągnących z Węgier przez graniczną przełęcz Beskid, którzy zmuszeni byli składować za słoną opłatą swe towary w jaśliskich piwnicach.


Ci próbowali Jaśliska omijać przekraczając Karpaty innymi przełęczami, co często kończyło się zatargami z miasteczkami przywilejów pozbawionymi, jak Krosno, Rymanów czy Dukla lub rozbójniczą grabieżą towarów.

Dzięki kupcom rozwijały się także Lipowiec i Czeremcha. W szybkim tempie rosła liczba ludności - pod koniec XVIII wieku Czeremchę zamieszkiwało ponad 500 osób, w większości Łemków wyznania grekokatolickiego. Gospodarowali na żyznych, dogodnie położonych ziemiach, sprzedawali plony ciągnącym traktem kupcom, pracowali w kamieniołomach na górze Kamień, modlili się w położonej w centrum wioski cerkwi, by ostatecznie spocząć na ulokowanym w pobliżu cerkwi cmentarzu.

Bliskość przełęczy była błogosławieństwem i przekleństwem dla tutejszych mieszkańców. Każda dziejowa zawierucha powodowała, że tędy ciągnęły wojska z południa na północ lub odwrotnie, a każdy taki przemarsz, to był gwałt i pożoga.
Gdy w pierwszych dniach kwietnia 1769 roku stacjonował tutaj odział konfederatów barskich, a więc rodaków, ich dowódca relacjonował przełożonym:
Podczas obozowania mego w polu na dniu wczorajszym wielkie gwałty we wsi i w karczmie poczynili, żyda bili, gorzałkę darmo wypili, a co większe skrzynie odbijali, pieniądze zabrali.



Kolejne najazdy i wojny przyczyniały się do upadku miejscowości, ale prawdziwym ciosem była modernizacja przez Austriaków traktu prowadzącego przez Przełęcz Dukielską. Tranzyt przez Czeremchę, Lipowiec i Jaśliska zamarł, wioski zaczęły się wyludniać. Bitwy o przełęcz w dwóch kolejnych wojnach przyniosły im zagładę, więc ocalali mieszkańcy dali posłuch agitacji Komisji Przesiedleńczej i przenieśli się na teren Ukrainy. Reszty dopełniła sotnia UPA paląc w 1946 roku to, co ze wsi pozostało, pozostawiając - jak zawsze w takiej sytuacji - jedynie cerkiew.


Dziś w Lipowcu mieszka czterech stałych mieszkańców, również do Czeremchy też zdaje się wracać życie - w pobliżu granicy miłośnik samotności wybudował stylizowany na łemkowską chatę piękny dom.

Marsz szlakiem węgierskim rozpoczynamy w Lipowcu, na rozdrożu szlaków nad Bielczą. Przekraczamy most nad rzeczką i trafiamy na dawny cmentarz, na którym spoczywają przedwojenni mieszkańcy miejscowości. Ślady mieszkańców powojennych spotykamy kilkaset metrów dalej. To ruiny zabudowań dawnego PGR-u, które czekają na obrotnych zbieraczy surowców wtórnych lub imigrantów gotowych na ciężką pracę. Bród na potoku Beskid, która jest tu zaledwie strumieniem, stanowi granicę miedzy wioskami, więc rychło trafiamy do Czeremchy, a po kolejnych kilkuset metrach na rozgałęzienie szlaków i tablice ostrzegające przed niedźwiedziami. Nie tędy jednak wiedzie nasza droga.

My zagłębiamy się miniony czas próbując przywołać w wyobraźni tamte realia: rzędy chat wzdłuż utwardzonej drogi, a przed każdą z nich krzyż mający chronić domostwo od złych mocy, przydomowe sady, bydło schodzące do strumienia przed zachodem słońca, cerkiewny dzwon wzywający wiernych na modlitwy, którzy borykają się ze swymi małymi i dużymi problemami, turkot wozów obładowanych węgierskim winem ...


Na czeremchowskim cmentarzyku, na którym znajdujemy kilka starych krzyży i jeden współczesny - pani Żanety, która dawną ojczyznę znała tylko z opowieści matki, ale po śmierci pragnęła spocząć w ziemi przodków - odmawiamy modlitwę za zmarłych i ruszamy w kierunku granicznej przełęczy, na której stoi ładny witacz Gminy Jaśliska i słupki graniczne, które będą nas prowadzić przez kolejne kilometry marszu czerwonym szlakiem na wschód. Przez Fedorkov i Bredonne, urozmaiconym [czytaj: trudnym] szlakiem, zmierzamy do Jaśliskiego Parku Krajobrazowego i rezerwatu przyrody "Kamień nad Jaśliskami”.


Kamień, to najwyższy szczyt tej części Beskidu, zwieńczony jest wielkim stosem kamieni. Przez wieki na zboczach góry funkcjonowały kamieniołomy - na ślady dawnych wyrobisk trafiamy schodząc ścieżką w kierunku Lipowca. Ten fragment szlaku jest bardzo przyjemny: zieleń lasu i śpiew ptaków wyprowadzają nas nad znane nam już cerkwisko i potok. Przez kilka godzin obcowania z naturą spotkaliśmy jedną śpiącą jaszczurkę i piątkę - zagubionych jak my - beskidzkich szwędaczy.

Pustka gór, cisza, umarłe wsie i pogrzebani ich mieszkańcy spoczywający na zarośniętych cmentarzach, świat miniony naznaczony rozrzuconymi po pagórkach krzyżami i współczesne szlakowe rozdroża ze znakami wskazującymi na odległe, tajemnicze horyzonty - to wszystko znajdziesz na południe od Jaślisk.

Zapraszamy.

Copyright: D&W Salamon. Cieszyna 2016