Czas marszu: 6 godz.
Odległość: 20 km
Poziom trudności: trudny
Szlak niedostępny dla rowerzystów
Ważne linki:
Szlaki turystyczne na Podkarpaciu
Leśny szlak, piękny o każdej porze roku.
Marsz rozpoczynamy w Ustrobnej, dokąd możemy dotrzeć busem z Cieszyny.
W ten sposób możemy bezproblemowo wrócić do miejsca startu. Koszt przejazdu (bus firmy Miś), to
jedynie 3 zł. Pierwszy fragment trasy prowadzi do Bratkówki, gdzie uzupełniamy zapasy,
przez 200 m maszerujemy drogą w kierunku Wojkówki, by ostatecznie obrać kierunek na Rzepnik.
Teren wznosi się, droga asfaltowa prowadzi przez las i po 3 km docieramy do pierwszych zabudowań
miejscowości. To jeszcze nie to.
Musimy zejść do dolnej części Rzepnika, gdzie znajdziemy
główną atrakcję miejscowości, tj. stuletnią cerkiew, pełniącą aktualnie funkcję rzymskokatolickiego
kościoła parafialnego. Stoi ona na miejscu swoich drewnianych poprzedniczek
z poprzednich pięciu wieków.
Niestety, jest zamknięta - możemy jedynie wyczytać informację o jej wnętrzu z tablicy
umieszczonej obok zabytku oraz podziwiać ją z zewnątrz.
Obok cerkwi podziwiamy okazały, liczący pięćset lat dąb. Być może posadzono go, gdy budowano pierwszą z szeregu
świątyń na tym miejscu. I tak trwają razem - świątynia i drzewo.
O dawnych mieszkańcach najwymowniej świadczą cmentarze. Tak też jest w Rzepniku. Przedwojenne nagrobki,
bardzo nieliczne, mają napisy cyrylicą, zaś cmentarz, choć obszarowo dość duży, w większości wygląda na pusty.
Prawdopodobnie drewniane krzyże biedniejszych mieszkańców nie przetrwały, a spoczywający na
tym cmentarzu są dziś znani tylko Bogu. W centalnym punkcie jest pomnik poświęcony wszystkim, nań
spoczywającym, lecz tablicę ktoś zerwał. Wieczna im pamięć.
Dalsza nasz droga prowadzi leśnym duktami na zachód. Wypatrujemy znaków niebieskiego szlaku oraz
prawdziwków
- i jedne i drugie dopisują. Jest trochę jak na kolejce w wesołym miasteczku - w górę, w dół,
i znów, i znów ...
Po czterech godzinach, solidnie zmęczeni docieramy do Rezerwatu Herby, chwile
kontemplacji, zejście do Jazowej, kładka nad Wisłokiem i zamykamy pętlę.
Warto było.