Czas marszu: 5 godz.
Odległość: 17 km
Poziom trudności: średnio trudny
Ważne linki:
Mapa szlaków turystycznych
Pochwalony bądź, Panie mój,
ze wszystkimi Twymi stworzeniami,
szczególnie z panem bratem słońcem,
przez które staje się dzień i nas przez nie oświecasz.
I ono jest piękne i świecące wielkim blaskiem:
Twoim, Najwyższy jest wyobrażeniem.
Pochwalony bądź, Panie mój, przez siostrę wodę,
która jest wielce pożyteczna i pokorna, i cenna, i czysta…
Pochwalony bądź, Panie mój, przez siostrę naszą - matkę ziemię,
która nas żywi i chowa, i rodzi różne owoce, barwne kwiaty i zioła…
Czyńcie chwałę i błogosławieństwo Panu,
I składajcie mu dzięki, i służcie Mu z wielką pokorą.
Fragment „Pieśni słonecznej” św. Franciszka umieszczony na ścianie wiaty w Radocynie wydaje się być dokładnie tu, gdzie powinien być: w blasku przenikającego
za chmur słońca, w zapachu ziół, zieleni lasów, w brzęczeniu owadów i szmerze rodzącej się rzeki dostrzec można w pełni cudowność
i harmonię otaczającej nas natury. Ta modlitwa, w której autor wielbi Boga przez jego stworzenie, niesie dziś nas beskidzkimi szlakami, na spotkanie ludzi, zdarzeń i historii.
Radocyna jest piękna, musicie odwiedzić Radocynę – te zachęty przygnały nas na południowe kresy naszej ojczyzny, do źródeł Wisłoki,
skąd powojenna historia wymiotła rdzennych mieszkańców, pozostawiając nieliczne materialne ślady ich długiego tutaj bytowania.
Dzieje wioski mają początek na przełomie XVI i XVII wieku. Mieszkańcy – w przeważającej mierze – grekokatolicy, tworzyli wspólnotę,
która przez stulecia budowała tu swoją teraźniejszość i przyszłość. Przez swą odrębność językową, obyczaje i wiarę byli "inni",
ale stanowiąc tu większość, rządzili się swoimi prawami i kultywowali swoje tradycje. Zmiany nadeszły wraz z początkiem XX wieku.
Działalność propagandystów cerkwi rosyjskiej, błędy hierarchów greckokatolickich, letnia wiara chłopów i ich podatność na manipulację
sprawiły, że większość mieszkańców Radocyny dokonała wówczas konwersji na prawosławie.
Na mapie wioski z lat 30-tych widzimy stojące zgodnie obok siebie dwie cerkwie – greckokatolicką i prawosławną, ale to prawosławni,
ciążący w stronę Moskwy postrzegani byli jako ci niepewni, a więc traktowani surowo przez Austrię i II Rzeczypospolitą.
Przed wybuchem II wojny światowej Radocyna była dużą wioską liczącą 510 osób, miała swą parafię, wiejski teatr i bogaty, intensywnie kultywowany folklor.
I to był najlepszy okres tej nadgranicznej miejscowości, której kres położyła powojenna wymiana ludności i Akcja Wisła.
Dziś śladem wioski są symboliczne drzwi i znak na mapie.
Ruszamy więc do Radocyny. Z Koniecznej. Konieczna, to przejście graniczne ze Słowacją [dziś puste, bo to wszak Unia i złośliwy wirus],
kilka domów, cerkiew, cmentarz wojenny
i mleczne krowy na pastwiskach. Nasza droga wiedzie na północną granicę Radocyny.
Najpierw prowadzi
nas szlak żółty: utwardzona śródleśna droga, cisza, pięknie wykoszone polany, zdrowe, dorodne sosny i bezludzie. Pod Małym Beskidem schodzimy
na szlak czarny, którego koniec zwieńczy nasz pierwszy etap marszu – jesteśmy w Radocynie, gdzie przygotowano dla takich jak my miejsce na
odpoczynek i biesiadę. Baza namiotowa Radocyna jest zadbana, funkcjonalna i … pusta.
Etap II, to wędrówka przez dolinę Radocyny, a właściwie dolinę Wisłoki. Wzdłuż drogi stoją krzyże i kapliczki oraz zdziczałe sady – pozostałość
po tych, którzy kiedyś wiązali z tym miejscem swój byt. Dziś to piękne miejsce wzięła we władanie przyroda. Dolinę opanowały bobry,
tworząc rozlewiska i zajmując kolejne połacie terenu, las pożera kiedyś uprawne poletka i podchodzi do drogi, trawy otulają kamienne fundamenty
domostw i cmentarne tablice – jesteśmy zawieszeni w czasie i przestrzeni. I tak aż do południowej granicy Radocyny. Teren wznosi się.
Jeszcze ślady ostatniego z domostw, granica lasu, kolejne spotkanie z niemowlęcą tu Wisłoką, a następnie z bratnią duszą
– suszącym odzienie
i grającym na nieznanym instrumencie szarpanym Słowakiem, marsz ścieżką przez wysokie trawy
i oto Przełęcz pod Dębim Wierchem,
czyli granica państwa i nadgraniczne szlaki piesze.
Tak rozpoczynamy etap III – czerwonym szlakiem do Koniecznej.
Prowadzą nas znaki na drzewach i biało-czerwone słupki graniczne – czasem pojedyncze, wspólne, a czasem podwójne, oddalone od siebie o kilka metrów,
a między nimi ziemia niczyja. Leśnym duktem wędrujemy na zachód, ciągle łagodnie w górę, aż do Beskidu – najwyższego punktu naszej trasy.
Później już tylko z góry, rozkoszowanie się panoramą słowackich gór i połonin oraz polski traktorzysta wracający
z sianokosów po słowackiej stronie.
I oto jesteśmy – wita nas liczna rodzina cyklistów, która w dobie kolejnych plusów odpuściła sobie Zakopane i konik [żegnany kilka godzin temu], który zdaje się nas rozpoznawać.
Podziwiamy mądrość rodziców młodych rowerzystów, wspominamy najpiękniejsze chwile wędrówki i dołączając się do słów św. Franciszka, dziękujemy za to, co nas spotkało.
Radocyna warta jest wysiłku.
Po szczegóły odsyłamy do
mapy,
jednocześnie zachęcając do skorzystania z klawisza F11.