Trylogia żydowska – część I
Mały naród w burzliwych czasach


Dwóje z lekcji historii pisane są na skórze narodów.

Gdy ok. 3000 lat temu król Dawid zdobył Jerozolimę - małe miasteczko zamieszkałe przez jedno z plemion doliny Jordanu – uczynił z niej stolicę swego państwa. Tu spoczęła Arka Przymierza, dla której jego syn Salomon zbudował wspaniałą świątynię, tu biło serce Izraela. Świątynia przetrwała 400 lat. Miasto zburzyli Babilończycy, dumę Żydów złupili i zrównali
z ziemią, zaś mieszkańców pognali w niewolę. Tam, nad brzegami Eufratu rozpaczali i wspominali wielkość swego państwa.
Po kilkudziesięciu latach los okazał się łaskawy. Persowie podbili Babilonię i pozwolili Żydom na powrót do domu. Ci, którzy wrócili, odbudowali swą świątynię, ale już skromną i bez Arki, która zaginęła. Małe państewko leżące na przecięciu szlaków handlowych było ciągle narażone na najazdy i zależność od silniejszych sąsiadów, więc jego losy były krwawe.



Kolejne apogeum rozwoju i dobry czas dla Jerozolimy nastał za czasów Heroda zwanego Wielkim. To ten od Mędrców ze Wschodu i legendarnej rzezi niewiniątek. Układał się
z Rzymianami, otrzymał z ich nadania nowe ziemie, postawił na nogi gospodarkę i budował, budował... Między innymi zrobił generalny remont świątyni jerozolimskiej i otoczył nowymi murami miasto. Były solidne, bo gdy w latach sześćdziesiątych naszej ery wybuchło kolejne żydowskie powstanie, rzymskie legiony zdobywające Jerozolimę pod wodzą Tytusa miały przed sobą beznadziejne zadanie.


Dopiero nieporozumienia w gronie obrońców oraz głód - odwieczny wróg oblężonych, osłabiły ich siłę i wolę oraz pozwoliły w krwawych walkach zdobywać kolejne fragmenty miasta. W tych czasach nie było litości, a Rzymianie byli wkurzeni trzyletnimi walkami i żądni łupów. I tak 26 września 70 roku zakończyła się starożytna historia żydowskiej Jerozolimy – miasto spowite było pożarami, łącznie w powstaniu zginęło kilkaset tysięcy ludzi, zaś z centrum duchowego Żydów pozostały tylko kamienie.
Rozpoczął się czas diaspory, który trwał prawie dwa tysiące lat, zaś Żydów rozproszonych po całym ówczesnym świecie łączyła jedynie religia – judaizm, która była podstawą ich świadomości i stanowiła wyznacznik żydowskości. Kolejne wieki, to potężniejące chrześcijaństwo i żyjący w koloniach Żydzi. Część z nich asymilowała się, ale większość mieszkała
w gettach – dobrowolnych skupiskach, stanowiących wyodrębnione dzielnice miast, otoczone murami, z własnymi władzami i prawami.

Ponieważ religia chrześcijańska zabraniała lichwy, a feudalne prawa zabraniały Żydom posiadania ziemi, doszło do cichego porozumienia stron – Żydzi zajęli się handlem, pieniądzem i zostali bankierami ówczesnych możnych, władców i lokalnych wasali. Obracali gotówką, pomnażali dobra [także własne], płacili podatki. Z czasem zostali również głównymi kredytodawcami, co jednak nie zawsze wychodziło im na dobre. Jeżeli drobni dłużnicy stawali przed problemem niespłacalności długów, urządzali wierzycielom pogromy.


Pretekstem mogła być jakaś klęska żywiołowa, nadciągająca znikąd zaraza, zaginione dziecko, czy pogłoska o profanacji kościoła. W ostateczności wystarczyło, że Żydzi byli "nieprzyjaciółmi Chrystusa" - tłum mordował, grabił i niszczył dzielnice żydowskie, tym samym uzyskując "darowanie" długów. Wśród wielkich obrotem pieniądzem zajął się Zakon Templariuszy – przedstawiciele kościoła nie dbający o to, że bogatemu trudno wejść do Królestwa Niebieskiego. Byli papieską armią i bankierami królów, stworzyli sieć bankową działającą w oparciu o swoje zamki rozrzucone po całej Europie, wymyślili czek podróżny, pożyczali, inwestowali, poszerzali wpływy finansowe i polityczne.


Swą operatywność przepłacili ostatecznie życiem - gdy król Francji Filip IV nie był w stanie zwrócić zaciągniętych u nich pożyczek, w porozumieniu z ówczesnym papieżem rozwiązał zakon, a rycerzom zrobił pogrom. I tak wyzerował rachunki.

Wymyślono również inne sposoby na obejście zakazu lichwy i w ten sposób kościół i chrześcijanie mogli obejść się bez usług Żydów jako bankierów. Po raz kolejny wypędzeni ruszyli na wędrówkę, a wielu z nich znalazło swe miejsce do życia
w kraju naszych przodków.

Kazimierz Wielki i jego następcy stworzyli państwo przyjazne Żydom, tolerancyjne dla innowierców, a szesnastowieczny rabin krakowski Mojżesz ben Israel podkreślał, że "jeśliby Bóg nie dał Żydom Polski jako schronienia, los Izraela byłby rzeczywiście nie do zniesienia". Nie mogąc liczyć na awans społeczny inną drogą niż handel i edukacja, zajmowali się kupiectwem, drobnym rzemiosłem, zostawali lekarzami, adwokatami i uczonymi. Szczególny nacisk kładli na tworzenie szkół elementarnych przy synagogach, oraz szkół wyższych, talmudycznych w większych miastach królestwa, budowę drukarni i upowszechnianie nauki czytania – większość Żydów umiała czytać, w odróżnieniu od innych nacji naszego państwa. I tak aż do czasu Holokaustu Polska była centrum żydowskiego życia religijnego, tutaj tworzyły się nowe żydowskie nurty religijne jak chasydyzm, tu żyli słynni rabini.

Tragiczne wydarzenia związane z rozbiorami przyniosły ciężkie czasy również dla Żydów, szczególnie w zaborze rosyjskim, w którym znalazła się zdecydowana większość wyznawców judaizmu. Byli oni dyskryminowani na różne sposoby, ale jednocześnie po raz pierwszy stali się pełnoprawnymi obywatelami państwa w którym żyli: otrzymali nazwiska - często panów, dla których pracowali – oraz dokumenty poświadczające obywatelstwo.
Pod koniec XIX wieku bieda i eksplozja demograficzna [bo z biedy rodzą się dzieci – jak twierdził pieśniarz] wymusiła emigrację do Galicji, gdzie prawo było łaskawsze i dalej, do zachodniej Europy, za ocean i do Palestyny. Szacuje się, że większość Żydów zamieszkujących wówczas polskie ziemie wyjechała.



W okresie międzywojennym Polskę zamieszkiwało około 3 mln Żydów, czyli co dziesiąty Polak był wyznania mojżeszowego, z czego 3/4 żyło w miastach i miasteczkach, a 1/4 na wsiach. W miejskich gettach i małomiasteczkowych sztetlach zajmowali się drobnym handlem i usługami, w ogromnej większości klepali biedę, posługiwali się językiem hebrajskim lub jidysz i nie chcieli asymilacji, która wiązała się z przejściem na chrześcijaństwo, wykluczeniem z żydowskiej społeczności, a tym samym utratą tożsamości narodowej – przechrzta nie był ceniony również wśród Polaków.


Za rządów Piłsudskiego, który na pierwszym miejscu stawiał zasługi dla kraju, a nie narodowość, Żydom żyło się łatwiej. Po jego śmierci zaczęły się szykany: rozruchy antysemickie, utrudnianie praktyk religijnych, ograniczanie naboru na uniwersytety, wykluczanie Żydów z wolnych zawodów [lekarze, prawnicy, dziennikarze, bankowcy], znakowanie sklepów, których właścicielami byli Żydzi – dążono do zmniejszania udziału Żydów w życiu gospodarczym i kulturalnym.

Nadszedł wrzesień i mroczne czasy okupacji. Polacy wyznania mojżeszowego nie byli kochani, ale gehenny jaka miała nadejść, nie spodziewał się nikt. Nastał czas pogardy i heroizmu, czas donosicielstwa, milczącej obojętności, ale i ratowania bliźniego, nawet za cenę najwyższą - własnego życia. Zbrodnicze działania Niemców, mordowanie niewinnych, ucieczka
i powojenna emigracja ocalonych - dobrowolna lub wymuszona - zakończyły definitywnie historię Żydów na ziemiach polskich.

Choć nie do końca. Trzeba jeszcze wspomnieć o polskich Żydach, którzy z Armią Radziecką powrócili do kraju, by tworzyć nowe państwo. Szczególnie liczni w Urzędzie Bezpieczeństwa utrwalali władzę ludową, stosowali terror, stali za procesami polskich patriotów i aż do czasów odwilży w 1956 roku stanowili około połowę kadry kierowniczej UB. Później część z nich została ukarana, ale większość wyjechała na zachód.

Dziś Żydzi znów mają swoje państwo, choć większość z nich żyje poza krajem, a wielu z jego twórców – polityków
i wojskowych - urodziło się w kraju nad Wisłą. Szacunek musi budzić siła żywotna tego maleńkiego narodu, który mając oparcie jedynie w swej religii przetrwał – mimo tylu przeciwności – i może być obiektem zazdrości [ale i wrogości] innych nacji.
W Polsce – wg różnych szacunków – żyje 2-30 tys. osób, przyznających się do żydowskości. Żywa jest też pamięć – ta pozytywna i negatywna – o wspólnej historii, i ciągła wiara, że za wszystkim, a szczególnie za naszymi niepowodzeniami, stoją Żydzi. Czy tak jest rzeczywiście, czy to tylko brak wiary we własne siły?

Czytelniku, a ty jak myślisz?


Trylogia żydowska – część II


Copyright: D&W Salamon. Cieszyna 2016