Czas marszu: 6 godz.
Odległość: 50 km
Poziom trudności: średnio trudny
Ważne linki:
Mapa szlaków turystycznych
Zamojskie drogi do niepodległości - aplikacja
...
Ojczyzna moja – to praojców sława,
Szczerbiec Chrobrego, cecorska buława,
To duch rycerski, szlachetny a męski,
To nasze wielkie zwycięstwa i klęski.
Ojczyzna moja – to te ciche pola,
Które od wieków zdeptała niewola,
To te kurhany, te smętne mogiły -
Co jej swobody obrońców przykryły.
...
Ten piękny wiersz Marii Konopnickiej jest mottem przewodnika Muzeum Historycznego AK w Bondyrzu i trafnie opisuje dzieje ziem, które przemierzamy.
Cieniste lasy i szumiące rzeki, szmaragdowe jeziorka, tajemnicze ustronia i paski kolorowych pól, błyszczące bielą kredowe skały, czy wreszcie perła renesansu,
jakim jest Zamość, to tylko jedna, wizualna strona naszych roztoczańskich wojaży. Tu każdy kawałek ziemi usłanej kamiennymi pomnikami,
mówi o krwawych dziejach, o walce i cierpieniu Zamojszczyzny. Ruszamy na partyzanckie szlaki.
Gehenna Zamojszczyzny rozpoczęła się pod koniec 1942 roku. III Rzesza i jej sojusznicy stali u szczytu potęgi, sytuacja militarna na wszystkich
frontach rozwijała się pomyślnie, przeciwnicy zdawali się być na kolanach. Wówczas to powstał plan przesiedlenia mieszkańców tych terenów i osiedlenie
w ich miejsce osadników pochodzenia niemieckiego, z Rzeszy, z Nadwołża – tu miał powstać pierwszy bastion bez ludności polskiej. A że
w myśl
hasła Hitlera: „Wyłącznie siła stanowi prawo do posiadania”, była ona głównym argumentem w tych działaniach.
W warunkach zimowych wyrzucano ludzi z domów, zdolnych do pracy zamieniano w robotników przymusowych, kobiety i starcy trafiali do obozów przejściowych,
m.in. w Zwierzyńcu, gdzie marli lub skąd trafiali do obozów zagłady. Specjalny los zgotowano dzieciom. Spośród 30 tysięcy, które odebrano rodzicom,
ok. 4,5 tysiąca, tych najbardziej aryjskich, trafiło do niemieckich domów dziecka lub zostało adoptowanych, ok. 10 tysięcy zmarło z głodu i koszmarnych
warunków jeszcze w obozach przejściowych, część uratował Jan Zamoyski, który za zgodą okupanta tworzył ochronki dla obozowych dzieci, część skończyła
życie w obozach koncentracyjnych. Nieludzkie traktowanie, jakiego doświadczały kolejne wsie, wywoływało opór. Tak wybuchło trwające 2 lata Powstanie Zamojskie.
To ogromne połacie leśne, na które składała się Puszcza Sandomierska, Lasy Janowskie i Puszcza Solska stanowiły w czasie II wojny światowej doskonałą bazę
dla operujących tu oddziałów partyzanckich: Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, później Armii Ludowej i partyzantki radzieckiej.
Pacyfikacyjne działania niemieckie wywoływały kontrakcję ze strony grup partyzanckich, początkowo słabą, ale wraz napływem kolejnych ochotników do leśnych oddziałów
i koordynacją działań AK i BCH, coraz mocniejszą. Opór był na tyle duży, że Niemcy zaangażowali w walkę ponad 30 tysięcy żołnierzy, którzy byli niezbędni za froncie wschodnim.
Z ponad 600 miejscowości przewidzianych do wysiedlenia, ocalała połowa, a całą akcję zakończono w sierpniu 1943 roku – zmieniła się sytuacja wojenna na wschodzie.
Nie zaprzestano jednak walk, a ostatnią z nich, wykrwawione oddziały partyzanckie AK i BCH stoczyły na Uroczysku Maziarze w dn. 25-26 czerwca 1944 roku,
gdzie otoczone przez przeważające siły wroga, walcząc z bezprzykładnym męstwem, płaciły najwyższą cenę. Prawie całkowitej zagładzie uległo wtedy zgrupowanie liczące ok. 3 000 ludzi.
A potem tereny te przejęła we władanie nowa władza, której zbrojne ramię, jakim było NKWD, traktowała dotychczasowych bohaterów walki z okupantem jako wrogów.
Znów otwarto obozy, znów zaczęły się prześladowania, znów pojawiły się anonimowe mogiły, a większość ofiar spoczęła w zbiorowych grobach, których położenie nie jest znane do dziś.
Jedną z z nich został Stanisław Prus ps. Adam, syn tej ziemi,
oficer WP, w czasie wojny dowódca 9 Pułku Piechoty AK i szef zamojskiego Inspektoratu AK, zamordowany na Zamku Lubelskim w 1945 roku, a dziś patron muzeum w Bondyrzu.
Józefów reklamuje się jako centrum szlaków rowerowych, a wiele z nich prowadzi przez miejsca związane z historią walk partyzanckich na tych terenach.
Nim wyruszymy w drogę, stajemy przed pomnikiem poświęconym ofiarom wysiedleń i pacyfikacji pochodzących z ziemi józefowskiej, a chwilę później przed murem pamięci,
gdzie tablice przywołują synów tej ziemi, poległych pod różnymi sztandarami. Stąd szlak wiedzie nas Gościńcem Fryszarkowskim – prawdziwym, asfaltowym,
przeznaczonym tylko dla nas, śródleśnym, prostym jak strzała cudem, który biegnie na południe. Zanurzamy się w głąb Puszczy Solskiej, docieramy do rzeki Sopot,
nad którą przez 400 lat istniała wieś Fryszarka, której nazwa pochodziła od prymitywnego pieca hutniczego, gdzie wytapiano żelazo na potrzeby Ordynacji, przekuwane
następnie w napędzanej kołem wodnym kuźni. Fryszarka spłonęła w czasie wojny i nigdy jej nie odbudowano.
Kolejny kilkukilometrowy etap czarnym szlakiem prowadzi nas przez Malce i Maziarze, gdzie toczyły się ostatnie walki partyzanckie – piaszczysta droga
leśna stawia opór, więc z przyjemnością wracamy na główny szlak prowadzący do przysiółka Borowe Młyny nad Tanwią, gdzie w trakcie powstania styczniowego
miała miejsce zwycięska bitwa z oddziałami rosyjskimi, co upamiętnia stosowna tablica. Kiedyś był tu młyn, tartak i folusz, a wieś nazywała się
Głuchy – spacyfikowana w 1944 roku odrodziła się po drugiej stronie drogi już pod nową nazwą nawiązującą do przeszłości.
Na swym szlaku spotykamy liczne drogowskazy,
odsyłające do miejsc związanych z partyzancką historią – tu była bitwa, tu stacjonowały oddziały, tu był sztab … Nie sposób do wszystkich dotrzeć.
Przekraczamy Tanew i leśnym, Partyzanckim Szlakiem, ruszamy wzdłuż rzeki na wschód - miejscami uciążliwym ze względu na piaszczyste podłoże. Tak docieramy
do Rezerwatu nad Tanwią. Szumy nad Tanwią faktycznie słychać. Płytowe ukształtowanie dna rzeki tworzy uskoki, po których spływają mini kaskady krystalicznej
wody, a że jest ich 24, można się napawać zarówno widokiem, jak i szumem. Stąd ścieżką rowerową udajemy się do Suśca i rozpoczynamy powrót do domu.
Jeszcze cmentarz wojenny w pobliżu Nowin, gdzie spoczywają ofiary NKWD z obozu zagłady w Błudku [Błódku], jeszcze kamieniołom, w którym niewolniczo pracowali
więźniowie tego obozu, jeszcze Rezerwat przyrodniczy Czartowe Pole nad rzeką Sopot, jeszcze Hamernia, gdzie kiedyś Zamoyscy zbudowali hamernię [zmechanizowaną kuźnię],
a potem długa, prosta z miastem na horyzoncie, gdzie wjeżdżamy na ulicę – a jakże – Batalionów Chłopskich. Na mapie mamy jeszcze ulice: Partyzantów, Wojska Polskiego,
Jana Ludwika Popławskiego, Tadeusza Kościuszki i Władysława Broniewskiego. Tu nie dotarła dekomunizacja, a patroni od lewej do prawej koegzystują zgodnie w tym pięknym miasteczku.
Ta tolerancja wynika zapewne także z krwawej historii tej ziemi, z której miejscowi czerpią wiedzę, co jest ważne, co zaś drugorzędne w naszym, jakże niepewnym życiu.
Zapraszamy na partyzanckie szlaki Józefowa, gdzie wsłuchani w szumy Tanwi możemy zadumać się nad historią tej pieknej ziemi.
Po szczegóły odsyłamy do
mapy,
jednocześnie zachęcając do skorzystania z klawisza F11.